Gdy człowiek zrozumie swojego psa.

Właściciele psów mają z nimi różne problemy, czasami stanowią one tabu, bywają wstydliwe, niebezpieczne i są traktowane przez opiekunów jako ich osobista porażka. Dlatego z szacunku do prawa ich prywatności nie umieszczam zdjęć/opisów wszystkich podopiecznych.

Opiekunka Maksa zgodziła się na publikację nie tylko zdjęcia, ale także opisała dla Was jego historię:


21553225_1562227977133825_20248968_njpgMaks jako szczeniak


"Maks mieszka ze mną odkąd ukończył ósmy tydzień życia. Był bardzo żywiołowym szczeniakiem. Dość szybko nauczył się czystości, a kiedy musiałam wyjść, grzecznie zostawał sam w domu.

Na spacerach starałam się go socjalizować ze spokojnymi psami i do 4 miesiąca bardzo lubił z nimi wszelkie spotkania i zabawy. Niestety nie na długo. Pewnego dnia będąc z nim na spacerze, bawił się z psami i zobaczył jak duży owczarek, nagle podbiegł do teriera , złapał go w pół, podniósł do góry i szarpał jak szmacianą zabawkę. Maks tak bardzo się wystraszył, że w panice uciekł do domu i przez 2 dni bał się wychodzić na spacery (z perspektywy dzisiejszego dnia, żałuję, że wtedy nie spotkałam solidnego specjalisty od psich zachowań, bo na pewno pomógłby nam tę traumę przepracować). Po tych 2 dniach wydawało się, że sytuacja wróciła do normy, tylko owczarka omijał szerokim łukiem i jak tylko usłyszał go w pobliżu to uciekał przed nim.

27849231_1711591792197442_318414725_njpgMaks

Kiedy Maks skończył 7 miesięcy poszłam z nim na szkolenie z posłuszeństwa. I tutaj spotkał mnie pierwszy szok, bo Maks nie chciał wejść do hali, gdzie obywały się zajęcia. Zaczął szczekać na wszystkie psy. Pan Trener stwierdził, że pies ma nieodpowiednie szelki (Julius K9) i że po pierwsze próbuje mnie dominować, a po drugie broni mnie i dlatego tak się zachowuje. Zalecił łańcuszek zaciskowy zamiast szelek.

Łańcuszek nie pomógł według pana Trenera, który stwierdził, ze wobec tego musimy używać kolczatki. Zwrócono mi wówczas też uwagę, że mam nieodpowiednio dobranego psa do głosu, charakteru i w ogóle mam za dobre serce dla psa, a on to wykorzystuje. Maks po pierwszych zajęciach oswoił się z nowymi kolegami/koleżankami i na zajęciach rewelacyjnie sobie radził, natomiast na psy z innych grup szczekał. Pan Trener uparcie twierdził, że pies mnie broni i że dlatego tak się zachowuje. Robił nam wykłady na temat dominacji psów. Np. pies który wskakuje na kanapę próbuje pokazać, że on w domu rządzi. Gdy pies będąc w sytuacjach dla niego stresujących wąchał trawę słyszałam, że mnie ignoruje. Na kursie słuchałam również jak to niepotrzebni są behawioryści, bo uczą psa tylko smaczkami i pies w żaden sposób nie jest w stanie nauczyć się dyscypliny.

Zajęcia trwały 3 miesiące, a ja przez ten czas żyłam w przeświadczeniu, że mam psa, który mnie zdominował, który potrzebuje „twardej ręki” i kolczatki. 

20170914_193458jpg


Czas mijał, Maks dorastał. Podczas jednego ze spacerów został zaatakowany przez dużego psa, który szedł z panią bez smyczy, bez obroży. Pies zobaczył Maksa z odległości 200 metrów i rzucił się na niego wgryzając się mu w kark. Właścicielka tego psa nie była w stanie go przywołać,         o odciągnięciu nie wspominając. Jedyne jej pytanie po całym zdarzeniu, to czy psu nie poleciała krew i czy nic mu się nie stało. Na szczęście fizycznie pies go nie uszkodził, natomiast od tego czasu Maks bał się wszystkich obcych psów, których nie zna i na ich widok reagował agresją. Kiedy na kursie opowiedziałam o tym Trenerowi, stwierdził, że incydent popsuł nam całą pracę, ale żeby dalej ćwiczyć z psem posłuszeństwo i koniecznie cały czas na kolczatce, bo inaczej psa nie utrzymam.

Stosowałam się do tych zaleceń, niemniej widziałam, że ta sytuacja się pogłębia i jest coraz gorzej. Wybuchy złości były coraz większe, więc poszłam do kolejnego Trenera – tym razem na zajęcia indywidualne. Ten stwierdził, że Maks jest posłuszny, że to normalne, że nie będzie wszystkich psów lubił i po trzecich zajęciach powiedział, że on nie widzi sensu w ich kontynuacji. Nie wiem na ile posłuszeństwo Maksa wynikało ze strachu przed obcą, postawną, asertywną osobą,  a na ile faktycznie wynikało z chęci współpracy. Faktem jest, ze Maks chodząc z Trenerem nr 2 na smyczy i kolczatce, chodził grzecznie przy nodze, na komendę do niego przybiegał i nie zwracał uwagi na psy i – co na spacerach ze mną się nie zdarzało. Ale nie po to idę na szkolenie , by pies z trenerem chodził poprawnie, ale żeby ktoś przekazał mi wiedzę jak mam robić, by ze mną pies współpracował. Byłam gotowa do ciężkiej pracy, ale zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że nie potrafię i, że to moja wina, że Maks nie może opanować złości na spacerach. Ogarnęła mną bezsilność. 


        W końcu poradziłam się swojego weterynarza co zrobić z wybuchami złości mojego psa. Bo musicie wiedzieć, że poza nimi Maks jest i  zawsze był przekochanym psem, takim dużym szczeniakiem. Lekarz poradził mi spotkanie z kolejnym trenerem, polecając pana Pawła Zielińskiego ,rekomendując go jako doświadczonego specjalistę z 20 letnim stażem pracy z psami.  Skorzystałam. Pan Paweł podczas pierwszej konsultacji zapytał mnie na wstępie czy kocham swojego psa, bo jeśli tak to dlaczego krzywdzę go kolczatką? Nakreślił na czym może polegać problem i jakie mogą być jego źródła. Polecił konsultację z behawiorystą i dopiero później szkolenia.

I tak trafiłam do pani Anity, już po 10 spotkaniach widzę rewelacyjne postępy.

Pierwsze co zrobiłam, to ściągnęłam Maksowi kolczatkę, założyłam szelki "easy walking" i okazało się, że taka drobna kobieta jak ja, jest w stanie utrzymać Owczarka, nawet jak ma swój wybuch złości. Zaczęłam na nowo budować pozytywne relacje ze swoim czworonożnym przyjacielem, relacje oparte na zaufaniu i rozumieniu psiej psychiki. Pracuję z emocjami Maksa, tak żeby umiał je kontrolować. Uczę się interpretacji psiego języka, by w odpowiednim momencie reagować, zanim dojdzie do wybuchu jego agresji podczas spaceru.


72480951_388808078681857_4146230937862012928_n 3jpg

* Maks podczas ćwiczeń z psem behawiorysty. Początki były trudne i pracowaliśmy z psami pozostającymi od siebie w dużej odległości. Z czasem zmniejszaliśmy dystans.


Oczywiście zdarzają nam się jeszcze sytuacje, w których Maks się złości na mijającego psa i muszę np. zejść z nim ze ścieżki, co niejednokrotnie spotykane jest z ironicznymi czy wręcz złośliwymi komentarzami innych właścicieli psów (najczęściej tymi, którzy puszczają je luzem i nie rozumieją zupełnie co znaczy pies z traumą). Ostatnio od jednego pana usłyszałam, że chyba jestem nienormalna, że jak taki duży pies może się bać innego psa. Kiedyś w takich sytuacjach, robiło mi się przykro, teraz ubolewam nad głupotą tych ludzi i nieodpowiedzialnością. Bo to właśnie taka nieodpowiedzialność dwóch właścicieli psów (opiekun czworonoga, który zaatakował przy Maksie innego psa, też chodził z nim bez smyczy, bo  cytuję – super posłuszny pies, reaguje na każdą komendę – nieważne, ze teriera dotkliwie pogryzł. Opiekunka psa, który pogryzł Maksa też pewnie była przekonana, ze kontroluje swojego podopiecznego) doprowadziła do tego, że mój pies mimo swoich gabarytów, zaczął bać się nawet małych psów. Tak, bo u podstaw wybuchów agresji Maksa stał lęk, a nie dominacja – jak próbowano mi wmówić.

Bardzo dużo pracy, cierpliwości i ogromnego samozaparcia kosztuje nas teraz naprawienie tej sytuacji, ale widzę tego efekty – na ostatnich zajęciach Maks chodził na luzie z psem behawiorysty. Następnie, kiedy Maks był gotowy, wprowadziliśmy do ćwiczeń szczekającego małego psa, bo przecież i takie możemy spotkać.

razem3png

* Jak widać na zdjęciach, Maks nawet postanowił pokazać nam brzuch - na luzie . Nie, nie poddał się. ZAUFAŁ ☝️ Zero siłowych rozwiązań.


I nie, nie pracujemy tylko na smakołykach. Jest to o wiele bardziej złożone. Wykorzystujemy różne techniki modyfikacji zachowań.

Te wszystkie ćwiczenia mają swoje przełożenie na codzienne życie. Ostatnio na spacerze podbiegł do nas pies, Maks go powąchał, pomachał ogonem i już była opcja "baw się ze mną". Mogłam także wybrać się z Maksem do restauracyjnego ogródka i ze spokojem zjeść obiad. To są małe sukcesy, ale dla mnie bardzo ważne.

Dziś mogę już stwierdzić, że mam szczęśliwego i spokojniejszego psa. Przy okazji warto nadmienić, że jeszcze nie tak dawno Maks nie potrafił odpoczywać, wyciszać się.


To co jest też bardzo ważne, to pani Anita jest dla mnie pierwszą osobą, która na początek współpracy zaleciła Maksowi komplet badań, żebyśmy poza kwestiami związanymi z zachowaniem psa, wykluczyły też ewentualne czynniki zdrowotne, które mogą powodować złe samopoczucie psa i w efekcie jego złość. Pies kompleksowo został zdiagnozowany i wiemy nad czym musimy pracować i co trzeba robić. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna i cieszę się, że możemy razem pracować. Zakończyliśmy pewien etap terapii i dopiero teraz Maks jest gotowy do szkolenia.

Już z innymi emocjami udajemy się na trening posłuszeństwa. "


69514436_946233995712455_423102519728668672_njpg


grafikajpg